poniedziałek, 26 lutego 2018

"Dzień ostatnich szans" Robyn Schneider | wyd.otwarte


Tytuł: "Dzień ostatnich szans"
Autor: Robyn Schneider
Tytuł oryginału: "Extraordinary Means"
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Otwarte, Moondrive


"Lane jest ambitnym siedemnastolatkiem, który ma zaplanowaną przyszłość – jest w niej miejsce na prestiżowy uniwersytet, ale nie na chorobę. Mimo zdiagnozowania u niego lekoopornej gruźlicy postanawia żyć, jak gdyby nic się nie zmieniło. Pobyt w ośrodku dla chorych Latham House traktuje jak przymusowe wakacje.


Sadie na przekór chorobie beztrosko chwyta każdy dzień. Dla wielu osób ośrodek jest jak więzienie, ona znalazła tutaj swoje miejsce. Tu stała się artystką, która wraz z przyjaciółmi stworzyła małą, bezpieczną przystań.
Znajomość z Sadie pomoże Lane’owi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, gdzie priorytety są zupełnie inne. 


Gdy choroba się zaostrza, żadne z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że każda chwila może być tą ostatnią.
Nowa książka autorki bestsellera „Początek wszystkiego” to utrzymana w duchu powieści Johna Greena przejmująca, ale i dowcipna historia o życiu wbrew ciężkiej chorobie i o szansach, które mają swój termin ważności."



To moja druga styczność z twórczością Robyn Schneider, która nadal mnie niestety nie zachwyca, ale zacznijmy od początku. Poznajemy historię dwójki głównych bohaterów i ich przyjaciół, którzy znajdują się w ośrodku Latham dla chorych na hipergruźlicę. Na zmianę poznajemy odczucia Lane'a i Sadie. Obie te postaci są bardzo wyraziste, znamy je dosyć dobrze już na początku powieści. Ja osobiście chłopaka bardzo polubiłam, mimo całej nagonki na niego na początku książki przez drugą główną bohaterkę. Z kolei ona właśnie nie przypadła mi do gustu, bardzo dziecinna postać, która próbuje ciągle grać przed innymi silną laskę, którą tak naprawdę w środku nie jest. Natomiast reszta bohaterów jak dla mnie jest zbyt słabo określona, chodzi mi tutaj głównie o charakter, niektórzy po prostu są, bo są i wiemy o nich tyle co nic, a szkoda. 

Następną sprawą jest to, że przez większość stron nic ciekawego się nie dzieje. No i wszystko jest dosyć przewidywalne. Tutaj będzie mały spojler, ale muszę o tym napisać, ponieważ sama byłam w lekkim szoku. Chodzi o to, że nie poruszyła mnie śmierć jednego z drugoplanowych bohaterów. Po pierwsze na pewno przez to, że nie zdążyłam jakkolwiek tej postaci bliżej poznać, ale tez już sporo przed tym faktem mogłam się domyślić, że tak się stanie. Natomiast reszta bohaterów tego nie widziała , to również było dosyć dziwne i według mnie coś takiego nie powinno mieć miejsca, ale cóż... 

Jeszcze jedna rzecz mnie raziła w oczy, a mianowicie nawiązania do Harrego Pottera. Czytając pierwsze z nich wiadomo uśmiechnęłam się pod nosem, czytając drugie troszkę też, ale czytając trzecie, czwarte itd... No było ich tam za dużo jak dla mnie. Uwielbiam Harrego, ale mimo wszystko było to dla mnie rażące i autorka mogła też nawiązać do chociażby jednej, innej tak samo słynnej i lubianej powieści.

Przejdźmy już do pozytywów, które na szczęście tez znalazłam. Przede wszystkim lekkość pióra autorki jest bardzo w porządku, bardzo przyjemnie i szybko się czyta. Ponadto całość moim zdaniem uratował koniec powieści, jakkolwiek źle to nie brzmi dla osób, które są już po lekturze tej książki. To było coś czego zupełnie się nie spodziewałam i coś co totalnie złamało mi serce. I przez to głównie mam mieszane uczucia co do całości powieści, ponieważ przez większość stron się nudziłam, ziewałam, a tu nagle taki zwrot akcji, w dodatku bardzo przykry i mocno wpływający na emocje czytelnika. 

Na koniec jeszcze kilka słów, o polskim tytule i tym w jaki sposób odnosi się on do całości powieści. "Dzień ostatnich szans", który rozumiemy jako te drugie szanse, które zazwyczaj są czymś cudownym, a z drugiej strony są już tymi ostatnimi. Bohaterowie tej powieści dostają tych szans kilka. Zaczynając od szansy na rozpoczęcie znajomości głównych bohaterów od początku, przez ich pobyt w ośrodku, który też jest dla nich szansą na lepsze życie, kończąc na lekach, które są szansą na wyzdrowienie i pokonanie hipergruźlicy. Ale czy wszystkie szanse dobrze wykorzystali?


Bardzo mi się to spodobało w tej powieści, że jednak jako młodzieżówka świetnie spełnia swoją rolę i nie jest kolejną, głupiutką książką dla nastolatków, która tylko robi im wodę z mózgów. Wręcz przeciwnie, może pomóc uświadomić sobie wiele rzeczy, dzięki czemu będzie łatwiej przetrwać tym osobom tzw. "okres buntu". Wiem, że zaczęłam tę opinię od negatywów, ale to przez to, że na mnie ta pozycja nie robi takiego wrażenia jakie mogłaby zrobić jakieś 5 lat temu, dla mnie jest to zbyt prosto opisane. Jednak jeśli chodzi o osoby w nastoletnim wieku, polecam Wam jak najbardziej!                  Z pewnością jest ona czymś wartościowym i godnym polecenia!
Premiera już 28 lutego!


Dziękuję bardzo Wydawnictwu Otwartemu za możliwość przeczytania "Dnia ostatnich szans" przedpremierowo!:)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz