środa, 11 kwietnia 2018

Jak to jest z tymi Dworami? | "Dwór mgieł i furii" Sarah J. Maas


Tytuły: "Dwór cierni i róż", "Dwór mgieł i furii"
Autorka: Sarah J.Maas 
Tytuły oryginałów: "A Court of Thorns and Roses", "A Court of  Mist and Fury"
Liczby stron: 524, 768
Wydawnictwo: Uroboros

O serii Dworów głośno jest już dosyć długo w całej książkowej społeczności. Nie uwierzę w to, że choćby jedna osoba z Was o niej nie słyszała. Wszyscy wychwalają i dają jej tyle gwiazdek ile się da. Czy faktycznie jest taka dobra jak wszyscy wręcz "krzyczą"?

Zacznijmy od początku, czyli od pierwszego tomu. Odkąd pojawiłam się na bookstagramie nie mogłam opędzić się od zdjęć powieści autorstwa Sarah J. Maas. Wszyscy polecali zacząć przygodę z książkami tej autorki od Dworów oczywiście, więc przy moim pierwszym większym zamówieniu książkowym postanowiłam zakupić pierwsze dwa tomy owej serii. Oczywiście co na pierwszy rzut oka widać, to przepiękne okładki, dodatkowo miłe w dotyku i elastyczne, co jest ważne przy tych opasłych tomach, szczególnie mam tutaj na myśli drugi z nich. Okej, kwestie estetyczne na duży plus, ale co z zawartością? Przytoczę Wam tutaj blurb, bo sama nie jestem dobra w streszczaniu treści książek.


"Idealna lektura dla fanów George. R.R. Martina! Co może powstać z połączenia baśni o Pięknej i Bestii oraz legend o czarodziejskich istotach? Dziewiętnastoletnia Feyre jest łowczynią – musi polować, by wykarmić i utrzymać rodzinę. Podczas srogiej zimy zapuszcza się w poszukiwaniu zwierzyny coraz dalej, w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythian – krainy zamieszkanej przez czarodziejskie istoty. To rasa obdarzonych magią i śmiertelnie niebezpiecznych stworzeń, która przed wiekami panowała nad światem. Kiedy podczas polowania Feyre zabija ogromnego wilka, nie wie, że tak naprawdę strzela do faerie. Wkrótce w drzwiach jej chaty staje pochodzący z Wysokiego Rodu Tamlin, w postaci złowrogiej bestii, żądając zadośćuczynienia za ten czyn. Feyre musi wybrać – albo zginie w nierównej walce, albo uda się razem z Tamlinem do Prythian i spędzi tam resztę swoich dni. Pozornie dzieli ich wszystko – wiek, pochodzenie, ale przede wszystkim nienawiść, która przez wieki narosła między ich rasami. Jednak tak naprawdę są do siebie podobni o wiele bardziej, niż im się wydaje. 
Czy Feyre będzie w stanie pokonać swój strach i uprzedzenia? Pełna namiętności i pasji, romantyczna, brutalna i okrutna. Jedno jest pewne: Dwór cierni i róż to z pewnością nie cukierkowa baśń w stylu Disneya…"

Czy jest idealna dla fanów George.R.R.Martina? Ja osobiście nie pokusiłabym się o takie stwierdzenie, nie widzę tutaj podobieństwa szczerze mówiąc. Dalej dowiadujemy się, że historia ma być retellingiem "Pięknej i bestii" i tutaj muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Mamy piękną Feyre, mamy bestię - Tamlina, który zabiera ją do swojej posiadłości i tam więzi. Natomiast, jeśli chodzi już o resztę zawartości pierwszego tomu... no szału nie było. Oczywiście, bohaterowie bardzo dobrze wykreowani, tak samo jak cały Prythian. Nie mogłam narzekać na brak akcji. No i przystojny Tamlin, którego nikt nie lubi. Ja go polubiłam, nawet bardzo. A co z Rhysandem, którego z kolei wszyscy kochają? Mehh... ani super przystojny nie był w moich oczach, a do tego strasznie naburmuszony i cham. Teraz zapytacie: "No dobra, ale to przecież tylko jedna postać, z tego co piszesz tylko jedna większa wada, więc o co Ci chodzi dziewczyno?" O to, że koniec końców ta powieść była po prostu dobra. Nic więcej. Nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jakiego oczekiwałam i chyba właśnie tutaj tkwi cały problem. Przez te wszystkie opinie liczyłam na coś genialnego, naprawdę genialnego. Dostałam co dostałam i patrząc na to w ten sposób, niestety było to dla mnie tylko i wyłącznie okej. Dlatego też z przeczytaniem drugiego tomu zwlekałam rok.







Jeśli obserwujecie mnie na instagramie, wiecie, że z nim było zupełnie inaczej. Nie chce Wam tutaj w żaden sposób spojlerować czegokolwiek z drugiej części, więc nie będę jej streszczać, od razu przejdę do moich wrażeń. Chociaż szczerze przyznam, że bez wchodzenia w szczegóły nie będzie to wcale takie łatwe. 









Znając już zdanie wszystkich fanów ACOMAF'u chciałam się wyłamać. Chciałam nadal tak bardzo lubić Tamlina i być wkurzona na Rhysanda. Po skończeniu stwierdzam, że taka opcja w tym przypadku nie istnieje. Szczerze nie wiem co drugi tom tej serii ma w sobie, ale wciągnął mnie od pierwszych stron, przeżywałam wszystkie wydarzenia nawet bardziej niż sami bohaterowie. Autorka budowała tak ogromne napięcie w niektórych momentach, aż musiałam odkładać na chwile książkę żeby ochłonąć. A ostatnie 100 stron... kochani, zarazem genialne i bardzo okrutne. Przez długi czas po skończeniu nie mogłam się uspokoić, tak bardzo zżyłam się z bohaterami. Już od bardzo dawna nie przeżywałam w ten sposób żadnej książki. 
No cóż, ale bez jakichkolwiek spojlerów nie jestem w stanie tutaj nic więcej naskrobać niestety. 

Także podsumowując, wszyscy fani tej serii mieli racje. Mimo tego, że pierwszy tom nie był tak świetny jak się tego spodziewałam, to drugi nadrobił te wszystkie zachwyty jak trzeba. Nie pozostaje mi nic innego jak również polecić Wam Dwory i obiecać, że się nie zawiedziecie. I jeśli Wam również tak jak mi pierwszy tom niezbyt przypadnie do gustu, to nie zrażajcie się! Czytajcie koniecznie następny!
Ja tymczasem zamawiam już trzeci tom i nie mogę się doczekać kolejnych. Buziaki! 💓



1 komentarz:

  1. Pierwszy był dobry, acz widać było, że to dopiero początek. Drugi jest za to majstersztykiem w obrębie swojego gatunku. Książki Maas to zawsze dla mnie okazja do odpoczynku od poważniejszej literatury. To świetnie napisane młodzieżówki z bardzo ciekawymi pomysłami. Ponoć na podstawie pierwszej części ma powstać film.
    Co do trzeciej części, niestety mnie ona się średnio podobała, ale może Tobie bardziej przypadnie do gustu :)

    Pozdrawiam,
    dziewczyna z książkami

    OdpowiedzUsuń