Tytuł: „Narodziny
królowej”
Autor: Rebecca
Ross
Seria: Narodziny królowej
Gatunek: fantasy, literatura młodzieżowa
Liczba stron: 480
Wydawnictwo:
Kobiece
Bardzo nie
lubię tej sytuacji gdy książka jest dobra, a ja nie potrafię się w nią wbić.
Jej świat mnie nie wciąga, przez co do mojego umysłu dociera więcej jej wad niż zalet.
Nie lubię też widocznych spoilerów.
Jej świat mnie nie wciąga, przez co do mojego umysłu dociera więcej jej wad niż zalet.
Nie lubię też widocznych spoilerów.
10-letnia
Brienna zostaje zapisana do Domu Pasji. Jej matka nie żyje, a dziadek nie chce
zdradzić tożsamości jej ojca, bo uważa, że byłoby to dla niej niebezpieczne. W
Domu w Magnalii może się szkolić w jednej z pięciu pasji: sztuka, muzyka,
sztuki dramatyczne, błyskotliwość i wiedza. Młoda Brienna decyduje się na
pierwszą z nich, jednak nie jest to dobry wybór. Nasza bohaterka co roku uczy
się innej pasji, aż pozostaje jej wiedza i postanawia przy niej przystać. Po 7
latach spędzonych pod okiem mistrzów ona i jej siostry-przyjaciółki mają zostać
pasjonowane.
To
wszystko dzieje się w królestwie Valenii. Natomiast w królestwie Maevanny na
tronie zasiada okrutny król Lannon. Nie powinien na nim zasiadać gdyż pierwsza
królowa owego królestwa zapowiedziała, że do tronu nie ma prawa żaden mężczyzna.
Trzech lordów już raz próbowało mu odebrać prawa do tronu i przywrócić na niego
prawowitą dziedziczkę, niestety bez powodzenia.
Brienna po
zakończeniu nauki wplątuje się w kolejną próbę przywrócenia królowej na tron.
Powtórzę
to co napisałam we wstępie – ta książka jest dobra. Niestety nie jest bardzo
dobra, ma parę wad i nie było między nami chemii. Trochę zaiskrzyło na
początku, naprawdę wtedy pomyślałam, że to będzie super! Prolog i pierwsze
rozdziały były bardzo intrygujące, treściowe, wszyscy bohaterowie do rany
przyłóż. No cóż… Do momentu gdy wydarzenia działy się w Domu w Magnalii bardzo
mi się podobało, później było tylko gorzej. Postaram się o wszystkim napisać
tak aby nie zdradzić wam za dużo.
Zacznę od
magicznego XVI wiecznego klimatu, którego nie dane mi było poczuć. Być może
przez zbyt prosty język, brak takiego, który bardziej sugerowałby te starsze
czasy. Suknie z gorsetami były, bryczesy były, wytworne dwory, lordowie,
komnaty, a język gdzieś się zgubił po drodze do naszego wymiaru. Cała historia
jest bardzo prosta, dosyć schematyczna. Dziwne dla mnie było to, że naszym
bohaterom wszystko szło jak z płatka. Brakowało mi szalonych zwrotów akcji, potknięć.
Czekałam na nie do samego końca i się nie doczekałam. Ze wszystkich wątków
podobał mi się tylko jeden. Tylko jeden śledziłam z zapartym tchem, a był
poprowadzony po łebkach niestety. Zresztą jak większość historii, szczególnie
na końcu, co jest bardzo przykre.
Historia
jest też przewidywalna, a nawet mamy podstawione pod nos niezłe spojlery. W
blurbie dowiadujemy się, że nasza główna bohaterka nie zostaje pasjonowana. Ja
czytając tę książkę myślałam, że jednak dostanie swoją pelerynę, bo bardzo się
starała i była świetnie przygotowana. Opis zepsuł mi trochę zabawy. Inne
spojlery? Znajdują się w drzewach genealogicznych wybranych rodów na samym
początku książki, także ostrzegam przed zaglądanie do nich. Znajdziecie tam na
pewno imię ojca Brienny, którego nikt nie chce wyjawić w fabule bardzo długo, a
także prawdziwe tożsamości innych bohaterów, których łatwo się domyślić. Przez
to właśnie nie miałam prawie żadnego momentu zaskoczenia podczas czytania.
Bohaterowie
z mojego punktu widzenia za mało wyraziści. Większości przypisana jest
maksymalnie jedna, dwie cechy i to tyle co o nich wiemy. Dlatego też ciężko
jest się wciągnąć. Więcej wiemy na dobrą sprawę tylko o głównej bohaterce,
która swoją drogą jest dla mnie zagadką. Raz jest bardzo inteligentna,
przebiegła i odważna, a raz totalnie bezmyślna, niezdecydowana i nie potrafi
panować nad emocjami. W pewnym momencie fabuły odnajduje tajemne przejście w
miejscu, w którym akurat się znajduje. Cała sytuacja jest dla mnie niesamowicie
absurdalna, ponieważ z opisu wynika, że owe przejście jest spore, a jednak nikt
o nim nie wie i nasza bohaterka przechadza się nim bez żadnych obaw.
Jest to
pierwszy tom serii, więc starałam się przymykać oko na te wszystkie
niedociągnięcia podczas czytania, bo przecież pierwszy tom ma nas tylko
wprowadzić do reszty historii. Jednak zakończenie mamy tutaj na dobrą sprawę
zamknięte, wszystko się wyjaśnia. Mimo wszystko jestem ciekawa dalszych losów
bohaterów, co autorka wymyśli dla nich w drugim tomie. Książka wzbudziła we
mnie dużo sprzecznych emocji dlatego też ani jej wam nie polecam ani nie
odradzam. Jestem pewna, że wielu przypadnie do gustu, ale z pewnością znajdą
się też takie osoby jak ja.
Za
egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu kobiecemu!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz